-
Dla tych wszystkich,
którzy dopiero co się przełączyli,
-
rozmawiamy z Lennie Otis'em,
liderem fan clubu Eddie Cochran'a.
-
Uh, Lennie, pamiętasz kiedy zmarł?
-
Masz na myśli konkretną datę,
czy ściśle kiedy to sie stało?
-
Kiedy to się stało, dokładny dzień!
-
Mialem uh, mialem rok...
-
Ja mialem trzy lata,
ale pamiętam jakby to było wczoraj.
-
Nagle poczułem się przybity, zupełnie bez powodu.
Tylko ta czarna chmura zbierająca się nade mną.
-
Czułem, że za raz popełnię samobójstwo.
Czułem, że naprawdę popełnię samobójstwo.
-
Otworzę łazienkę, napełnię wannę gorącą wodą
i otworzę sobie żyły.
-
Rzeczywiście miałem,
to znaczy czułem, że to zrobię!
-
Trzylatek myślący o czymś takim,
to naprawdę przygnębiające.
-
Wiesz co mnie uratowało? "The Partridge Family".
-
Mieli puszczać "The Partridge Family",
bardzo chciałem to obejrzeć.
-
Myślę, OK, obejrzę "The Partridge Family"
i potem się zabiję.
-
Obejrzałem, naprawdę śmieszny odcinek,
ten w którym Danny wplątuje się w kłopoty z żoną Mob'a.
-
Naprawdę śmieszny.
-
I, uh, przeszło mi...
-
O czym to mówiliśmy?
-
Yo, stacja K-Billy!
-
Prośba? Ok, jaki kawałek?
-
Whadaliache, Whadaliache, co to jest?
-
Hej Mick!
-
Tak, dobra. Wadilachou, Wadilachou, diddle-di-dou,
diddle-di-dou, pamiętam, jasne, ale nie mamy tego nagrania.
-
Nie, uh, może spróbuj w K-Scout.
-
Nie, Teddy Bear Technique, też nie.
-
Taa, czy to możliwe, że, nie daj Boże,
faktycznie jesteś tak wczas?
-
Nie, byłem w okolicy i pomyślałem, że wpadnę.
-
Uh, czy mogę zjeść parę Ho-Ho's albo,
uh, Flicky-Flicks?
-
Chyba Flicky-Flakes?
-
Tak, tak! Masz trochę?
-
Mam trochę krakersów-zwierzątek.
-
Uh, nie jedz gorylków.
-
Słuchaj, walnę się na kanapę na parę godzin.
Obudzisz mnie, kiedy przyjdzie pora zluzować Clarence'a?
-
Wyglądasz jak gówno.
-
Zabawne, czuję się jak sraczka.
-
Czuję jakby banda małych ludzikówz ostrymi
dzidami robiła mi w żołądku "ayayayayai".
-
To coś, u diabła, wczoraj robił?
-
Wyskoczyliśmy z Jerry'm, znasz go?
-
Uh, Jerry brat Harry'ego...
-
Zryte, eksperymentowaliśmy z tym gównem,
tak mocnym,
-
że chyba jakieś indiańśkie plemię w Brazylii
stworzyło wokół tego, uh, religię..
-
Yo, K-Billy!
-
Oo, babcia! Jak się masz?
-
Chcesz gumę?
-
W porządku! Jak tam dziadek?
-
Co to kurwa za gówno?!
-
Co jest, nie lubisz gumy czosnkowej?
-
Jesteś największym dupkiem!
-
Wstawiliśmy sie wczoraj z Jerry'm, napruliśmy
i poszliśmy do tego sklepu ze śmiesznymi rzeczami.
-
Byłes kiedyś w sklepie ze śmiesznymi
rzeczami będąc naprutym?
-
To dopiero doświadzczenie!
Nakupiliśmy gówna za 150 dolarów, jarzysz?
-
Wziąłem proszek na swędzenie dla Clarence'a,
bo wiem, że to koleś, który lubi takie rzeczy.
-
Jesteś największym zjebem
jakiego spotkałem w moim pieprzonym życiu!
-
Wziąłem Clarence'owi trochę, proszku na swędzenie.
Mieli w kolorze białym i brązowym.
-
Wziąłem biały, bo koleś powiedział,
że jest extra-mocny.
-
...pieprzony gnoju!
-
Nałóż odrobinę na wierzch dłoni i zwariujesz,
musisz natychmiast zmyć!
-
Pieprzyć to! Jezu!
-
Ale z ciebie pajac!
-
Mick, uh... babcia.
-
Babcia, uh, przepraszam ale
musiałem odebrać inny telefon,
-
także, uh, mówiłaś o uczoności młodzieży?
-
Czy to jest, uh, gorylek?
-
Tak czy inaczej... Mija dwadzieścia lat.
-
Dowiaduje się, że tego samego dnia,
w którym poczułem przygnębienie zupełnie bez powodu,
-
największy rockandrollowiec wszechczasów
kupuje farmę.
-
Mógłbys mi pluć w skarpety.
Po prostu nie mogłem w to uwierzyć!
-
I to jest... wariactwo!
-
Myślę, że w pewnym sensie jest tu jakaś symetria.
Znaczy, w małym stopniu.
-
Brakuje mi słowa.. Chodzi mi o
"współwyznawców" waszej działalności, łapiesz?
-
Członkowie?
-
Członkowie! Tak jest! Ilu macie członków?
-
Około sześciuset w Kalifornii.
-
To sporo! Właściwie okropnie dużo.
-
Uh, macie coroczne spotkania jak Motel-6
albo Sambo's albo coś w tym stylu?
-
Od czasu do czasu coś organizujemy.
-
Uh, spoko!
-
Jest z nami Lennie Otis, szef fanclubu Eddie Cochran'a.
Wracamy za chwilkę więc zostańcie z nami.
-
Idzie nieźle, comme ci comme ca...
Co masz w tym pudle?
-
Czy wiesz, że 29 marca 1959
Eddie Cochran wytarł sobie tym usta?
-
Wow, brzmi dobrze. Powinieneś o tym mówić.
Jestem pewien, że to pudełko to prawdziwy róg obfitości.
-
Ujawnij to światu!
-
To radio a nie telewizja. Muszą o tym usłyszeć!
-
Clarence Pool Show!
-
Sorry, nie puszczam kawałków na życzenie.
-
Bo kiedy ja jestem Dj'em
gram co chcę i kiedy chcę.
-
Oh, może kiedyś zostanieszem Dj'em
i wtedy puścisz sobie co zechcesz!
-
Jeśli z twoim gustem liczą się jak z moim,
na pewno nim zostaniesz!
-
Gó..
-
Słuchaj, gówno mnie obchodzi
co Unruly Julie puszcza w swoim show!
-
Mam to gdz...
-
To słuchaj sobie Unruly Julie cioto!
-
Jebał twoją matkę...
-
Clarence?
-
Co tu u diabła robisz?
-
Bujam się i czekam aż skończysz.
-
Ah, to jest uh, pozwól, że ci przedstawię...
-
Jak masz na imię dzieciaku?
-
Lennie Otis, szef fanclubu Eddie Cochran'a
na południową Kalifornię.
-
Otis, jak "pijaczek" Otis z Andy Griffith Show?
-
O tym samym sobie pomyślałem!
-
Clarence, mam coś dla ciebie!
-
Jasny gwint!
-
Zaopatrzyłem się wczoraj i wziąłem trochę dla ciebie,
bo wiem, że zrobisz z tego dobry użytek!
-
Jerry i ja, kojarzysz go?
-
Nastukaliśmy się wczoraj i
poszliśmy do tego sklepu ze śmie...
-
Hej Mick! Jest tu, moment..
-
Co jest Mick?
-
Dziewczyna? Jak ma na imię?
-
Polly, uh...
-
Polly? Polly chce ze mną gadać?
-
Nie rozłączaj jej, trzymaj ją na lini,
będę za minutkę, OK?
-
Nie pozwól jej się rozłączyć,
w żądnym wypadku! Zaraz tam będę!
-
Wrócę tu!
-
Także uh... Lenno uh...
-
Jest wporzo, co?
-
Tak, jestem wporzo.
-
Dobrze!
-
To jest jak...
-
Nie wierzę...
-
Taa uh Lennie, chcesz trochę "toute-uncommon"?
-
Nie, dzięki.
-
Ah, za bardzo wporzo, co zrobić.
Chciałbym żeby ktoś mnie powstrzymał.
-
Jezu Chryste!
-
Mam coś na nosie?
-
Tutaj.
-
Ok?
-
Gotowy?
-
K-Billy, to znowu my!
-
Jest z nami szef fanclubu Eddie Cochrana,
Lennie Otis.
-
Lennie, co sprawiło,
że zainteresowałeś się Eddie'm?
-
Mój ojciec był jego wielkim fanem.
-
Miał mnóstwo jego płyt i często je puszczał.
-
Nie wierzę, że o nim mówisz.
Wiesz, że go niecierpię!
-
Zraniłem cię, OK?
-
Często go puszczał..
-
Był okres w moim życiu, kiedy
z jakiegoś powodu potrzebowałem tych dźwięków.
-
Wpłynęło to na moje życie i
pozwoliło wyjść z tego dołka.
-
Czy mógłbyś podać mi serwetkę?
-
Kiedy czuję się zdołowany
i samotny po prostu puszczam ten utwór i..
-
kurcze, czuję, że wszystko bedzie w porządku!
-
Któregoś dnia dopadło mnie
to złe przeczucie...
-
Nie wierzę, że o tym mówisz.
-
Nigdy nie byłem z nim w komitywie.
-
Skoro już obnażamy swoje uczucia,
tworząc listę osób, których ninawidzimy
-
dlaczego nie dodasz do niej swojego imienia?
-
Ty chuju!
-
Jestem w piekle!
-
Wszystko w porządku?
-
911!
-
Co się stało?
-
Wciągnął tylko trochę tej koki, którą mu dałeś.
-
Co ty tu robisz do licha?!
-
Cześć Mickey!
-
Wróciłaś?
-
Tak!
-
Wróciłaś.
-
Jestem tu, no nie?
-
Cieszę się. Ile to już czasu?
-
Od czego?
-
Od kiedy się ostatni raz widzieliśmy.
-
Policzmy... styczeń, luty... dwa miesiące!
-
Mi się wydaję, że cholernie więcej.
-
Tak przy okazji...
-
Telefony w ostatnim miesiącu, które odbierałaś,
ktoś odkładał słuchawkę...
-
To byłem ja.
-
Musiałem usłyszeć twój głos.
-
Co porabiałaś?
-
Więc, byłam...
-
[... ] jestem taki szczęśliwy!
-
Przechodziłem piekło bez ciebie.
-
Ty i ja, te kłotnie o najgłupsze rzeczy...
-
Nigdy więcej!
-
Teraz kiedy znów cię mam,
już nigdy nie pozwolę ci odejść.
-
Obiecuję kochanie!
-
Mickey, jesteś taki miły!
-
I taki już będę od tej chwili!
-
Na zawsze!
-
Dotknij!
-
Szybko, prawda?
-
A twoje?
-
Tak jak myślałem. Zupełnie jak moje.
-
100 km/h...
-
To musi być miłość!
-
Kochanie...
-
Chcę żebyś wiedziała, że...
-
nasze ostatnie rozmowy przez telefon...
-
to wszystko nieprawda! Wiesz o tym, prawda?
-
Myślałam, że mnie nienawidzisz.
-
Blefowałem, chciałem żebyś tak myślała.
-
Czułem to co teraz.
-
Byłem na ciebie zły.
-
Słuchanie ciebie było takie frustrujące.
-
Ale nigdy nie przestałem cię kochać.
-
Jestem troszkę zaskoczona.
-
Nigdy wcześniej nie byłeś taki słodki.
-
To mimo wszystko będą moje szczęśliwe urodziny!
-
To dlatego przyszłaś?
-
Pamiętałaś o nich!
-
Powiedz, obiecuję nie przerywać!
-
Wczoraj rozmawiałam z Yolanda'ą Waxman,
pamiętasz ją?
-
Opowiadałam jej
o tej smutnej piosence Rod'a Stewart'a
-
przegladałyśmy moje płyty i nie mogłyśmy znaleźć.
-
I wtedy przypomniałam sobie,
że to nie było na płycie tylko na kasecie!
-
A wszystkie kasety zostawiłam u ciebie!
-
Więc po nie wpadłam i znalazłam!
-
Widzisz?
-
Tylko po to przyszłaś?
-
Zgadnij co jeszcze!
-
Kiedy grzebałam w swoich płytach
znalazłam jeden z twoich albumów Presley'a.
-
Wiem, że nie możesz bez niego żyć,
więc go przyniosłam.
-
Boże, jak tu pusto bez moich rzeczy!
-
Powinnam była zostawić ci trochę moich roślin.
-
Co to?
-
Spłuczka.
-
Mówiąc o zrzucaniu bomb serowych...
-
Na twoim miejscu
nie wchodziłbym tam przez godzinę.
-
Oliver kochanie, podejdź tu.
-
Oliver, chcę żebyś poznał jednego
z moich najstarszych znajomych, Mickey'a.
-
Mickey, to jeden z moich najnowszych znajomych,
Oliver Brandon.
-
Siema stary!
-
Jak u diabła tu weszliście?
-
Oddałaś mi swój komplet kluczy.
-
Oli nam otworzył.
-
Nie miej mi za złe stary...
-
Stary dobry sposób z "kartą kredytową w zamku".
-
Musiałem zdobyć dla tego Słoneczka
jej Rod'a Stewart'a.
-
Widzę, że lubisz ELvis'a, co?
-
Jest niezły.
-
Mam ciotkę, która go lubi!
-
Oliver jest świetnym aktorem!
-
Mów o sobie, sama jesteś niezła.
-
Nie jestem
-
Jesteś!
-
Wcale nie!
-
Jesteś!
-
Ty jesteś lepszy!
-
Nie jestem!
-
Jesteś!
-
Wcale nie!
-
Jesteś! Nie wierz w żadne jego słowo!
-
Jest naprawdę wspaniały!
-
Ale jestem głupia!
Nie powiedziałam ci najważniejszej nowiny!
-
Dostałam rolę w sztuce!
-
W "Godspell" w produkcji
Torrance Community Theater.
-
Tam poznałam Oliver'a.
-
Powiedz mu kogo grasz!
-
Jezusa.
-
Słuchaj, musimy już iść.
-
Musimy iść do "tej rzeczy".
-
Jakiej "rzeczy"?
-
Do "tej wielkiej rzeczy", do której musimy iść,
a już jesteśmy spóźnieni, więc lepiej się pospieszmy!
-
OK, o czymkolwiek mówisz.
-
Cześć Mickey! Zadzwoń czasem to porozmawiamy.
-
Już czas, musimy iść.
-
Premiera "Godspell" dziewiętnastego.
-
Zostawię ci bilet pod drzwiami,
żebyś mogł wejść za darmo i mnie zobaczyć.
-
Na razie stary!
-
Spotykałaś się z nim?
-
Znasz Shakin Stevens'a?
-
Tak, to mój ulubiony wykonawca!
-
To jest to! Jestem pod wrażeniem!
-
Naprawdę dobrze!
-
Myślałem, że tylko ja tu mam jakikolwiek gust muzyczny,
za wyjątkiem Mickey'a, on też ma dobry gust.
-
I teraz ty!
-
Znasz Shakin Stevens'a...
-
Wiesz co...
-
Grasz w bilard...
-
lubisz dobrą muzykę
-
i masz naprawdę fajne imię!
-
Nie poszłabyś na imprezę?
-
Jasne!
-
Poszłabyś?
-
Po prostu super!
-
Mój najlepszy kumpel ma dziś urodziny...
-
i jeśli to możliwe chciałbym was umówić.
-
To najlepszy gość na świecie
i chciałbym umówić go z kimś tak fajnym jak ty!
-
Myślisz, że mogłabyś na to pójść?
-
Czemu nie?
-
To wspaniale!
-
Fantastycznie!
-
Masz długopis albo...
-
Mam szminkę.
-
Zapiszę ci.
-
Co?
-
Jego adres.
-
Po prostu tam pójdź i zabaw go.
-
Spędźcie miło czas.
-
Jak się tam dostanę?
-
Dam ci klucze.
-
Masz jego klucze?
-
Jesteśmy przyjaciółmi.
-
Kiedy nawiążecie kontakt,
namów go na pójście do mojego domu. Zna adres.
-
Przygotowałem małe przyjęcie urodzinowe.
-
Ja, ty, on i moja dziewczyna.
-
Zrobimy sobie małą imprezkę, ok?
-
Super!
-
Cenę uzgodnimy teraz czy potem?
-
Że co?
-
Cenę, no wiesz. Moją cenę...
-
Twoją cenę!
-
uh, jasne, ile?
-
A jak ty uważasz?
-
A ile zazwyczaj bierzesz?
-
A ile zazwyczaj płacisz?
-
Zazwyczaj... zazwyczaj płacę cenę rynkową.
-
Cenę rynkową...
-
Widzisz, nie jestem kurwą.
Jestem call-girl a te mają dużo więcej klasy.
-
Oczywiście, od razu tak sobie pomyślałem,
jak tylko tu wszedłem.
-
Znaczy, nie jesteś kurwą!
Nigdy bym nie pomyślał żeby umawiać Mickey'a z kurwą
-
bo on jest najlepszy a ty masz klasę!
-
Tak myślisz?
-
Stoi przed tobą najuczciwszy gość,
żadnego kłamstwa...
-
Ok, co powiesz na...
-
40! 50 dollars!
-
40!
-
Idziesz na to?
-
Ok, płacę 40!
-
...odbierz ten telefon. Nie mogę juz kurwa,
nie mogę już dłużej użerać się z tym smarkaczem...
-
Musisz kurwować w obecności klienta?
-
Może w twoich ustach zabrzmiałoby lepiej, huh?
-
Lepiej, kiedy mówi to facet, nie mam racji?
-
Słyszałeś już wcześniej takie słowa,
prawda kolego?
-
Nie zauważyłeś, ze istnieje nowy sposób [... ]?
-
Wal mnie w tyłek, rżnij mnie...
-
Słyszałem, że wraz z rozwojem małżeństwa
romantyczność zanika.
-
Nie koniecznie, powiedz mu skarbie...
-
Wszystko idzie w dobrym kierunku, nie?
-
taa jasne...
-
Kocham ją
-
Chcę najbardziej wporzo wyglądające ciasto
jakie masz.
-
Wszystkie są wporzo.
-
Chcę to!
-
Chcesz to z...
-
To z...
-
Oto ciasto dla Mickey'a!
-
Wszystko co najlepsze dla Mickey'a
i chcę to właśnie ciasto!
-
Wiadomość dla ciebie: jest pyszne, Ok?
-
Trzy trójki[? ]...
-
Trzy?
-
Trzy trójki.
-
Zrobisz na nim napis, OK?
-
Zrobię, daj mi szansę go przygotować!
-
Mam nalepsze pudełka, ale to tylko pudełka...
-
Tylko żeby donieść do domu.
-
Nie mam zamiaru dać mu tego w pudełku,
tylko ze świeczkami i tak dalej...
-
Wiesz, myślałem o czymś.
-
O czymś co mnie dręczy.
-
Nie żebym się z tobą zgadzał, ale...
-
jako piosenkarz, Elvis, jako wykonawca,
z płytami i nagraniami...
-
...nikt nie mógł się z nim równać.
-
Zgadzam się, OK?
-
Nie ma problemu, tak?
-
Nie ma problemu.
-
Jako aktor - zupełna klapa...
-
W tym miejscu się różnimy.
Zawsze w tym samym miejscu!
-
Nie ma o czym dyskutować, kropka, sorry.
-
Marlon Brando jest świetnym aktorem.
-
I gra w gównianych filmach!
-
Nigdy! Nigdy nie zagrał w gównianym filmie!
-
"A Countess from Hong Kong" to gówniany film!
Porażka!
-
Marlon Brando jest wspaniałym aktorem,
rozumiesz mnie?!
-
Widziałeś kiedyś "The Wild One"?
-
Cześć Mickey! Jestem Misty Knight,
twoja urodzinowa niespodzianka!
-
Teraz zaczekam aż skończysz i
zaczniemy nasze przyjęcie, OK?
-
Czuj się jak u siebie.
-
To co masz na sobie jest wporzo...
-
W "Jailhouse Rock" Elvis jest we wszystkim rockabilly
Znaczy, ON jest rockabilly:
-
szorstki, ostry,
ma w dupie wszystko poza rock n' rollem
-
żyć szybko, umrzeć młodo i ma niezłe ciało.
-
Uwielbiam te scenę kiedy już jest sławny
i urządza wielkie coctail-party,
-
są na nim ci wszyscy intelektualiści i śpiewają
"Baby You're So Square... Baby, I Don't Care".
-
Ubierają go w te głupie gacie i sweter z golfem,
-
i na miłość boską w mokasyny!
-
Ale to nie ma znaczenia...
-
wszyscy ci intelektualiści na przyjęciu,
-
duży dom,
-
głupkowate ciuchy,
-
a on wciąż jest niegrzecznie wyglądającym
skurwysynem!
-
Patrzę na niego...
-
i chcę być nim tak bardzo...
-
Elvis wyglądał dobrze!
-
Nie jestem ciotą, ale Elvis był przystojniaczkiem!
-
Zawsze twierdziłem,
że gdybym musiał puknąć faceta,
-
znaczy...
"musieć" bo moje życie by od tego zależało,
-
Zerżnąłbym Elvisa...
-
Taa, wiem co masz na myśli.
-
Nie posuwałbym się tak daleko, żeby powiedzieć, że
-
że zerżnął bym go, ale...
-
Co ty sobie wyobrażasz?!
-
...zdjęcie na ścianie, mówiłem "hej ważniaku!"
-
Prawda kochanie? Nazywałem go ważniakiem...
-
Tak go nazywał.
-
Mówiłem "no dalej ważniaczku.
Kocham cię, wiem że potrafisz"...
-
Słyszę cię...
-
Pomimo to, muszę oddać Beatles'om sprawiedliwość;
-
Wypuszczają Sargent Lonely... jak to było?
-
"Sargent Pepper's Lonely Heart Club Band"
-
"Sargent Pepper's Lonely Heart Club Band",
a co robi Elvis?
-
Co robi "Król"?
-
Wypuszcza soundtrack do
"It happened at the Fair"?!
-
"It Happened at the World's Fair"...
-
Daj spokój.
Dobra. Co mam ci napisać na tym cieście?
-
To wkurzające wiesz?
Myślisz, że masz odpowiedź, ale nie umiesz jej wyłożyć.
-
Tom "Pułkownik" Parker
odgrodził go jak jakąś twierdzę...
-
To dupek! Parker to dupek!
-
Mam rację?!
-
Tak.
-
Gdyby tylko pozwolił fanom,
żeby to oni mówili Elvisowi co powinien robić...
-
Zgadza się.
Po tym jak wyszedł z wojska to nie było to samo...
-
Co mam napisać na tym pieprzonym cieście, huh?
-
Ok, "Przyjaźń...", jesteś gotów?
-
Co jest?
-
Chce wyjść wcześniej!
Spóźnił się i chce wyjść wcześniej!
-
Gdzie się wybierasz? Na studia?
-
Jesteś tutaj, dlatego, że nie jesteś na studiach!
-
Masz robotę do zrobienia...
-
Nie żeń się! Nie rozwodź!
-
I nigdy nie miej syna...
-
Zwłaszcza takiego pawiana!
-
"Przyjaźń".
"Przyjaźń zawsze będzie miłością między mną a Mickey'im"...
-
Jerry nie kłóć się z Roxy,
rób co ci karze... Dalej, słucham....
-
"Przyjaźń
zawsze będzie miłością między mną a Mickey'im"...
-
"Radość ciągłej znajomości, nasza miłość wzrasta,
bo nasza przyjaźń pokazuje..."
-
Hola hola! Czas się skończył!
-
Nie zmieszczę wszystkiego
na tym pieprzonym cieście!
-
Czemu nie?
-
Spójrz na jego rozmiar.
Widzisz to samo ciasto co ja?
-
Wszystko nie wejdzie...
-
OK, ile z tego co powiedziałem
udałoby ci się zmieścić?
-
Może upchnąłbym "Happy Birthday Mickey"...
-
Opuść mnie, Clifford!
-
Złaź ze mnie!
-
Wiesz co? Masz rację!
Chyba rzeczywiście mógłbym...
-
Ty! Twoja dupa to trawnik a je jestem kosiarką!
-
Cecilia, czy ty słyszysz samą siebie?
-
Doktorze, nie mogę już dłużej żyć w ten sposób!
-
Jeden z tej strony, drugi z tamtej.
-
Czuję się rozdarta!
-
Gdziekolwiek jest wejście, tam jest i wyjście.
-
I tak samo jest w twoim przypadku.
-
Może z tym skończyć i przejść na jedną ze stron...
-
Tu operator.
Pilny telefon do pani Cecilii od Aldo Ray'a.
-
Aldo Ray?
-
Cecilia, nie wiedziałem, że znasz Aldo Ray'a.
-
Bo nie znam.
-
Doktorze, proszę pozwolić mi zadzwonić później.
-
Tak?
-
Cześć maleńka!
-
Clarence!
-
A kogo się spodziewałaś?
Aldo Ray'a?
-
A teraz słuchaj Cecilia. Dzwonię do ciebie bo urządzam przyjęcie
i chcę żebyś na nim była, jest u mnie.
-
Tyle, że jest na cześć
mojego najlepszego kumpla Mickey'a.
-
Tak. To jego urodziny.
Ale on o tym jeszcze nie wie.
-
Będziesz tylko ty, ja, on i jego dziewczyna,
-
której jeszcze nie poznał bo o tym nie wie,
ale się dowie. O to się nie martw.
-
Clarence...
-
Wystarczy jak włożysz coś starego,
byleby było ładne...
-
Nie mogę przyjść.
W zasadzie nie powinniśmy się już więcej spotkać.
-
Czy mi się wydaje
czy chodzi o twojego umięśnionego chłoptasia, co?
-
Tak chodzi o Eddie'go. Szpieguje mnie
Wie, że się widujemy.
-
No i?
-
Nie znasz go. Jest naprawdę silny...
-
I bardzo ostry...
-
I baardzo zazdrosny!
-
Stój cioto!
-
Jestem mocno podkurwiony!
-
Powiedz psu ode mnie to, OK?...
-
Właśnie otworzył puszkę Pandory
i lepiej żeby ją zamknął!
-
Podkurwił mnie!
A kiedy jestem podkurwiony, uważajcie!...
-
Cześć dziecinko!
-
Tu automatyczna sekretarka prawdziwego
"hillbilly cat" Clarence'a Pool'a!
-
Nie ma mnie!
-
Podaj swój numer na dźwięk gitary...
-
Jak tylko skończę figlować,
postaram się ruszyć zad i oddzwonić...
-
Pa!
-
Ty dupku!
Tu Eddie.
-
Mam nadzieję, że wiesz kim jestem.
-
Mam nadzieję, że to imię coś ci mówi.
-
Jestem gościem który pośle cię do piekła!
-
Cecil jest moją kobietą! Jest moją własnością
a ty grzebałeś w moich rzeczach!
-
Śmieciu...
-
Kiedy cię dorwę,
zrobię ci dziurę w twojej "rockabilly" buźce!
-
Potem...
-
Nazywam to miejsce Rockabilly Burger...
-
Clarence, zostawiam Eddie'ego!
-
Od tej pory sama będę o sobie decydować!
-
Nie jestem jego własnością!
Nie jestem niczyją własnością!
-
Sama...
-
Kim jesteś?!
-
Ja? Kim ty jesteś?
-
Czy ty i Clerence...
-
Co my?
-
Chodzicie razem do klubów dla gejów?
-
Nie, nie chodzimy razem do klubów dla gejów!
-
Gdzie jest Clarence?
-
Na pewno nie tu!
-
Psst, ktoś wchodzi...
-
Słuchaj stary, miałeś swoją sznasę...
-
Kocham cię i tak dalej...
-
ale będziesz musiał poczekać aż skończymy.
-
Znajdę kogoś dla ciebie, obiecuję!
-
Tak! Papa!
-
Do widzenia!
-
To mogę zrobić!
-
OK, gotowa?
-
Teraz!
-
Co dla Pana?
-
Gdzie ona jest?
-
Kto?
-
Dziewczyna z dupkiem.
-
Widziałeś kiedyś dziewczynę bez dupka?
-
Słuchaj dupo!
-
Moja dziewczyna przychodzi tu
z rockabilly dupkiem Clarence'em Pool'em.
-
Wiem bo śledziłem sukę tydzień temu!
-
Gdzie ona jest?
-
Jest w mieszkaniu dupka.
-
Gdzie mieszka dupek?
-
Dupek mieszka w lokalu Harry'ego
przy Eastwood Drive.
-
Mieszkania mają numery...
-
Lokal 44
-
Jak długo pracujesz jako call girl?
-
Nie żebym coś umniejszał...
-
Gdybyś była spawaczem podwodnym, zapytałbym
"Hej, jak długo jesteś spawaczem podwodnym?"
-
Nie wiem czy się domyśliłeś czy nie,
ale nie jestem wyjadaczką.
-
Serio?
-
Serio.
-
Więc... jak długo jesteś w grze?
-
Hmm... to moja pierwsza noc.
-
nieee
-
taak
-
Bywałem już pod wrażeniem.
-
Ale Boże, jak na pierwszy dzień w pracy...
byłaś wspaniała!
-
Nie myślisz, że byłam zdenerwowana albo coś...
-
ALeż skąd!
-
Zdałaś mój test na profesjonalizm...
-
Jesteś słodziutki!
-
Co sprawiło, że
zdecydowałaś się robić karierę jako prostytutka?
-
Cóż... przyjechałam tu z Cleveland...
-
No tak...
-
Jest ciąg dalszy...
-
Przez ostatnie trzy lata
pracowałam tam dla K-Mart.
-
Pracowałaś dla K-Mart?
-
Tak, pracowałam dla K-Mart.
-
W jakim dziale?
-
Nagrania i Kasety.
-
Ty szczęściaro! Też pracowałem dla K-Mart!
Zawsze chciałem być w dziale Nagrań i Kaset!
-
Serio?
-
Próbowałem się tam zahaczyć
ale ciągle trzymali mnie w Butach dla Kobiet.
-
Nie żartuj!
Zawsze było mi żal kolesi z tego działu.
-
Babki przychodziły, przymierzały 50 par...
-
Zmuszały tych biedaków to przynoszenia, nie wiem, 50,60 par
zanim się zdecydowały.
-
Tak, ale stopy to mój fetysz
więc wyszedłem na zero...
-
Chociaż, pamiętam chwilę chwały w K-Mart.
-
Przyszła jedna babka,
chciałem jej pokazać jakiego numeru potrzebuje.
-
I nagle z przewodu wentylacyjnego
wyskakuje gruby szczur i ląduje prosto na jej kolanach.
-
Mój Boże! Ja bym wpadła w szał.
-
Babka krzyczy, szczur w nogi, ja zanim.
-
Goniłem po sklepie 15 minut...
-
W końcu załatwiłem go kijem od miotły
-
Klasyka!
-
Naprawdę dobrze mi się tam pracowało...
-
Ale zaczęłam odczuwać... niespełnienie...
-
Wiesz co mam na myśli?
-
Słucham...
-
Któregoś wieczora umówiłam się z gościem, który pracował
w dziale Akcesoria Samochodowe.
-
I obejrzałam film, który miał zmienić moje życie.
-
Jaki?
-
"Dressed to kill"
-
Wspaniały, fantastyczny, kocham ten film!
-
Lubisz go?
-
Kocham! Brian De Palma...
-
jest niezłym skurczybykiem!
-
Kochałam go. Kocham jego filmy. Kocham go.
-
Pamiętasz Nancy Allen?
-
Pamiętam?! Jak mógłbym zapomnieć!
-
Była niezłą laską czy co?
-
Powinno istnieć prawo nakazujące Nancy Allen bzykać się ze mną
kiedy tylko sobie tego zażyczę...
-
OK, Którą rolę zagrałą w tym filmie?
-
Call girl!
-
To właśnie zagrała!
-
Była wporzo...
-
Z głową na karku...
-
Obejrzałam film, zobaczyłam jej rolę i powiedziałam sobie:
Louise, oto praca dla ciebie!
-
Louise?
-
Znaczy... Misty...
Misty, oto praca dla ciebie!
-
Przyjechałam tu zdobyć markę!
-
Ale do tej pory całkowita klapa...
-
Niby z czym?
-
Mój alfons, Clifford.
-
Beznajdziejny z niego alfons.
-
Jest zajebistym kolesiem...
ale beznadziejnym alfonsem.
-
Musiałam spojrzeć prawdzie w oczy...
nie robił nic dla wsparcia mojej kariery.
-
Więc go zwolniłam.
-
I dzisiaj. Moja pierwsza noc...
-
Spaprałam... płacący klient...
wszystko do kitu, tak po prostu...
-
To nie twoja wina.
-
Jak ktoś ma mnie polecić...
-
kiedy ludzie płacą za dobrze spędzony czas...
-
chcą dobrze spędzić czas...
-
a nie pakować się w jakąś zatrutą atmosferę.
-
Dlatego byłam taka podminowana.
-
Dalej jesteś?
-
Nie.
-
Dlaczego?
-
Nie twój interes.
-
Od razu kiedy cię zobaczyłem,
-
tańczącą do tej muzyki,
-
powiedziałem do siebie,
-
taak, to kobieta w moim typie.
-
Czemu nic z tym nie zrobiłeś?
-
Nie sądziłem, że będziesz zainteresowana.
-
Co sparwiło, że tak pomyślałeś?
-
Nie wiem. Chyba po prostu jestem głupi.
-
Nie jesteś głupi! Tylko w błędzie...